środa, 27 marca 2013

o Tobie XX



Wydawało się jej, że zapomniała już, jak to jest być szczęśliwą. Zawsze wszystko i wszyscy byli ważniejsi niż Ona. Obowiązki, sesje, projekty, spotkania były ważniejsze niż zwykłe 5 minut dla siebie. Każdy dzień był prawie taki sam jak poprzedni, jałowy, przepełniony rutyną i niespełnionymi marzeniami, które niekiedy budziły w niej niesamowitą frustrację. Zawiodła się na wielu osobach, odniosła kilka porażek i nauka na własnych błędach pomału opróżniała pozytywne akumulatory jej organizmu. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że jedna, mała, zagubiona szminka jest w stanie przewrócić jej świat do góry nogami. Dzięki tej szmince czas spędzany razem z Nim uczył ją na nowo, jak żyć w tej urbanistycznej i galopującej dżungli. To z Nim deptała nierówne chodniki zakamarków miasta, siadała na każdej huśtawce i śmiała się ze szczerością dziecka. To w jego ramionach odkrywała swoją kobiecość i wartość. To jego spojrzenie dodawało jej pewności siebie i czule łechtało jej ego. Kiedy chował jej delikatną dłoń w swojej, Ona chciała przenosić góry i zmieniać świat. Wiedziała, że jest u boku właściwego Mężczyzny, dla którego nadal była zagadką. Uświadomiła sobie, że właśnie ten fakt sprawił, że była dla Niego tak bardzo intrygująca. Z premedytacją nie odkryła przed Nim całego swojego wnętrza, bo miała świadomość, że Mężczyzna jest Odkrywcą i Wojownikiem zarazem, który każdego dnia walczy ze stagnacją, zniechęceniem i chce pokonywać własne słabości. Była niesamowicie wdzięczna Opatrzności, że doświadczyła szczęścia i tej wszechogarniającej radości, którą powodowała troska o tego wyjątkowego Mężczyznę, dla którego Ona była całym światem.

wtorek, 26 marca 2013

do Ciebie XX



Kochany mój,

przepraszam Cię, że od długiego już czasu nie dawałam znaku życia, ale moje niezdecydowanie przybrało kolosalne rozmiary, a ilość szklanek po soku zapełniła połowę podłogi. Bardzo chciałabym Ci się czymś pochwalić - przetrwałam jeden z najtrudniejszych tygodni! :) Mam nadzieję, że teraz będę miała odrobinę wytchnienia i będę mogła zaszyć się w mojej świątyni dumania z małym, magicznym lustrzanym urządzeniem. Nie wiem jak jest u Ciebie, ale przez moje okna coraz częściej wpadają małe promyczki ciepła i skutecznie pobudzają mnie do działania. Jest Ktoś, kogo brakuje mi do namiastki Raju na ziemi... Ciebie, Kochany mój. Ale w głębi serca czuję, że ten stan już niedługo się skończy.

Bardzo Cię proszę, daj mi znać, jak żyjesz, co ostatnio czytasz i czy uśmiechasz się pięknie do ludzi, których mijasz każdego dnia na ulicach Twojego miasta. Z niecierpliwością czekam na Twoją odpowiedź i maleńki gest dobroci skierowany w moim kierunku.

Wierzę w Ciebie i ufam...
Twoja - Ona.

P. S. Stwierdzam, że chyba troszeczkę zgłodniałam... ;)

szeptem
modlę się do uśpionego nieba
o zwykły chleb miłości

                                               H. P.

poniedziałek, 25 marca 2013

o Tobie XIX



Wszystko jakoś zbyt szybko się zmienia, priorytety, plany, nadzieje i marzenia. Jedno było niezmienne. Nawet brak czasu, zabieganie i mnóstwo obowiązków nie było w stanie zmienić tego jednego marzenia... marzenia o Nim, o tym szczególnym, wyjątkowym Mężczyźnie, który ogromnie napawał ją NADZIEJĄ. Marzenia marzeniami, ale rzeczywistość rzeczywistością, ostatnio nawet bardzo szarą rzeczywistością. Było jej bardzo ciężko, kiedy spędzała samotne wieczory, kiedy samotnie spacerowała po parku, albo robiła zakupy. Bardzo dawno słyszała jakiekolwiek miłe słowo, ale teraz uświadomiła sobie, że tak być nie może. Musi wziąć się w garść, podnieść głowę, spojrzeć w Niebo i zaufać, tak naprawdę zaufać. Zacisnęła mocno zęby i obiecała sobie, że wraz z topniejącym śniegiem zniknie również jej poirytowanie i zniechęcenie. Konkretnie określiła, czego potrzeba jej do szczęścia, wzięła najładniejszą papeterię jaką tylko miała w domu i napisała najdłuższy, jak dotąd, list w swoim życiu. List do Niego... Zwinęła go w rulonik, włożyła w maleńką buteleczkę i wyszła z domu. Poszła w miejsce, gdzie jako małe dziecko spędzała każdą wolną chwilę, zamknęła szczelnie buteleczkę, przymknęła oczy i wzięła bardzo głęboki wdech. Stanowczym ruchem ręki wrzuciła buteleczkę do rzeki i obiecała sobie, że od tego momentu przestanie żyć przeszłością, nie będzie już rozdrapywać starych ran, lecz pozwoli, aby przyszłe wydarzenia, pomogły je wyleczyć. Uśmiechnęła się pod nosem i stwierdziła, że chce być małym promyczkiem Nadziei dla ludzi, których będzie spotykać na swojej drodze.

poniedziałek, 18 marca 2013

do Ciebie XIX

Kochany mój,

nie wiem jak to określić, ale strasznie mi źle. Mam wrażenie, że ktoś ukradł mi fragment mnie i schował gdzieś, gdzie nie jestem w stanie go znaleźć. Ciężko mi stwierdzić, co się właściwie stało, ale wiem jedno - kiedyś to minie i znowu będzie dobrze.

Bardzo mi teraz Ciebie brakuje... z każdym dniem coraz bardziej i bardziej. Jesteś odpowiedzialny za moje szczęście, za moją radość, nawet za moje samopoczucie. Brakuje mi Twoich zwykłych słów troki, zainteresowania, zaniepokojenia. Brakuje mi Twojej obecności, Twojej szczerości, Twojego spojrzenia i uśmiechu, Twojej spontaniczności i Twojego ciepła. Wydaje mi się, że mam ogromną chęć na Wiosnę i wino... Wiem też, że nie mogę żyć bez powietrza, dlatego proszę Cię o odrobinę Twojego życiodajnego tlenu.

Pomyśl dzisiaj w nocy o mnie... Sponad sterty kartek, karteczek i zapisków poślij mi swój uśmiech, poślij mi chociaż namiastkę tego, co czujesz. Bądź tak dobry i okaż mi odrobinę Twojej czułości, w której będę mogła schować się przed światem.

Czekam,
Twoja - Ona.


P. S. Śpij dobrze...



Potrzeba mi pokoju Twoich rąk wyciągniętych (...)

Niech mnie Twoja złocistość uśmiechem wypogodzi (...)

Potrzeba mi modlitwy, ust Twych szelestu,
Dobroci i martwoty wszelakich gestów.

Potrzeba Twej jasnoty; już nie miłości,
Co ciszę mą rozdarła ostrzem stalowych gwoździ.

                                                                       J. L.

piątek, 15 marca 2013

o Tobie XVIII



Za oknem było bardzo ponuro i zimno. Nie wiedziała, co ze sobą zrobić i jak na złość, nic nie przychodziło jej do głowy. Telefon milczał, skrzynka mailowa również. Przez wydarzenia ostatnich dni czuła się odrobinę samotna, ale zaciskała dzielnie zęby, bo wiedziała, że musi to przetrwać. Zrobiła sobie kawę i usiadła w swoim ulubionym, miękkim fotelu. Wziąwszy do ręki książkę, którą niedawno odłożyła obok fotela, zaczęła czytać. Bardzo zachłannie chłonęła zdanie po zdaniu, linijkę po linijce. Karmiła się każdą literą, jej kształtem, nawet głębokością, jaką wycisnęła na kartce prasa drukarska. Była bardzo zachłanna i chciała więcej i więcej, i więcej. To był jej świat, czuła się tutaj szczęśliwa i w pewien sposób bezpieczna. Z niektórymi postaciami się utożsamiała, innych nie darzyła sympatią, a jeszcze inne budziły w niej odrazę. Wiedziała, że jest w bezpiecznym świecie, który w dowolnym momencie może opuścić i wejść w inny. Jej radość nie była pełna. Brakowało jej tej szczególnej Osoby, z którą mogłaby się podzielić wszystkim tym, co zobaczyła pomiędzy ciągiem liter. Brakowało jej ramion, w które mogłaby się wtulić i zapomnieć o całym świecie. Brakowało jej tych szczególnych oczu, które sprawiłyby, że jej żołądek zacząłby tańczyć, a myśli zrywałyby się do galopu. Brakowało jej również Jego dłoni, które będąc zawsze w pobliżu, dawałyby jej poczucie kochającego bezpieczeństwa.

poniedziałek, 11 marca 2013

do Ciebie XVIII


Kochany mój,

odpowiedz mi na pytanie: pomidorowa czy brokułowa?

A tak bardziej poważnie to czuję się jakoś nijak, tak jakbym była bardzo zmęczona, czasami poirytowana albo zniesmaczona. Nie wiem dlaczego tak się dzieje, ale uwierz mi na słowo, że staram się z tym walczyć. Na przykład: dzisiaj na nowo odkryłam pewnego polonistę, który przez swoje zacięcie lingwistyczne chciał nad wyraz szokować swoimi „literowymi dziećmi”. Ale wiesz... mam wrażenie, że to nawet troszeczkę pasuje do mojej obecnej sytuacji. A z resztą, co ja będę dalej się produkować :) Sam zobacz i wesprzyj mnie swoim dobrym słowem:

(...) pójdę do nieba -
      gdzie się nic nie czuje,
      gdzie od początku byłem, zanim byłem,
      gdzie już do końca będę, gdy nie będę,
      tam - radość nie do opisania.
. . . . . . . . . . . . . .
To wszystko.

M. B.


Jakoś mi tak źle i troszkę ponuro, więc na dzisiaj skończę. Ale chciałabym Cię prosić, żebyś dał mi znać, co u Ciebie słychać i czy jest Ci dobrze tam, gdzie teraz jesteś. Uśmiechnij się do mnie od serca i pożycz choć odrobinę Twojego optymizmu.

Zostań zdrowy i bądź szczęśliwy,
Twoja - Ona.

P. S. Wystarczy, byś był, nic więcej, tylko byś był...

sobota, 9 marca 2013

o Tobie XVII


Zimno, ciemno i dziwnie monotonnie. Jedyne, co przerywało tę błogą ciszę, to krople deszczu uderzające znienacka o parapet jej okna. Nawet spojrzenia na wyświetlacz telefonu z nadzieją, że zobaczy na nim tekst „masz 1 nieprzeczytaną wiadomość” stały się monotonne. Ostatnie dni były jakieś dziwne i jakby puste. Puste, bo bez Niego, bez jego śmiechu, spojrzenia, zapachu, nawet tego cudownie łaskoczącego zarostu. Jedyną rzeczą, która ostatnio sprawiała, że robiło się jej cieplej na sercu, był zasuszony bukiet róż, malinowych róż. Przypominał jej o tym, jak pewnego wieczoru czekając na Niego w parku, przemarzła. Była wściekła, że się spóźnia i że nie napisał nawet przyziemnego smsa. Czekała na Niego z ogromną niecierpliwością i tym ciepłym, łaskoczącym żołądek podnieceniem. A On co? Nie przychodził! Każda minuta potęgowała jej irytację i rodzące się pomalutku zwątpienie. Poprawiając swój szalik, szczelnie pozatykała dziury, którymi chłód nękał jej szyję. Postawiła kołnierz swojego ulubionego płaszcza i zrobiła krok w kierunku bramy prowadzącej w stronę miasta. Pełna frustracji zaczęła przełykać swoje słone łzy, spływające po policzkach. Zrobiło się jej jeszcze bardziej zimno i chciała zniknąć, zapaść się pod ziemię. Nagle usłyszała, jak kałuże za jej plecami rozbryzgują się po chodniku tak, jakby ktoś po nich biegł. Odwróciła się i zobaczyła Go. Dyszącego, zmęczonego, trzymającego w dłoni ogromny bukiet róż. W pierwszym odruchu rzuciła się na niego z pięściami i płaczem, że sobie z niej zadrwił i nie przychodził, potem wtuliła twarz w jego miękką kurtkę i zapytała przez łzy: „dlaczego?!”. A On odpowiedział tylko, że przebiegł całe miasto, żeby dać jej róże, które będą pasować do jej ulubionego szalika. Po kilku sekundach spojrzała na swój szalik, a za chwilkę przerzuciła wzrok na bukiet róż. Były w odcieniu ciepłej i słodkiej maliny, idealnie takie same, jak jej szalik. Przełknęła ostatnia łzę, jaka spłynęła jej z oczu, podniosła głowę, spojrzała mu w oczy najgłębiej jak tylko potrafiła i uśmiechnęła się. Zobaczyła w nich słowo „przepraszam”. Już nic nie musiał mówić, tłumaczyć się, wystarczyło, że był, że ją przytulał i rozczesywał swoją dłonią jej mokre od deszczu włosy. Te róże wywołały w jej sercu tornado uczuć, chciała jak najszybciej znaleźć się w domu i wypić gorącą herbatę, siedząc w jego ramionach.
Od tego momentu bukiet zaschniętych róż przypominał jej o tym, jak ważna i wyjątkowa jest dla Niego. Nie ważne, że teraz jest daleko, że nie może się do Niego przytulić, że nie może z Nim porozmawiać. Była pewna, że o niej myśli, że za nią tęskni. Wystarczyło jedno spojrzenie na bukiet róż danych z miłością i również z tą miłością zasuszonych, żeby monotonia dnia codziennego, chociaż na chwilkę, odeszła w cień, pozwalając kolorować uczuciem dzień.