Kochany
mój,
jest mi tak strasznie
wstyd przed Tobą, że nie wiem, gdzie powinnam się schować. Przepraszam Cię, że
tak długo się do Ciebie nie odzywałam, ale musiałam uporać się sama ze sobą,
żeby móc poukładać sobie życie i przewartościować priorytety. Teraz już wiem, w
którą drogę powinnam skręcić i co powiedzieć napotkanemu przechodniowi.
Przynajmniej wydaje mi się, że wiem ;)
Cieszę się, że pomimo
mojej niestałości Ty jesteś niezmienny i trwasz nadal, czekając tak, jak ja.
Wiosna, która pomalutku odnalazła do mnie drogę, delikatnie szepnęła mi do
ucha, że nie ma potrzeby żyć przeszłością i zanuciła mi taki tekst:
Trzeba
zawsze żyć biegnącą chwilą,
Na co komu
dziś wczorajszy dzień (...)
Po „nocach i dniach”
ostatniego miesiąca wracam do rzeczywistości, czekając na malutki gest Twojej
dobroci skierowany w moją stronę. Moje serce zakwiliło za Tobą, moje dłonie
wykrzyczały Twoje Imię, moje uszy zatęskniły za Twoim głosem, a mój umysł
wymyślił tysiące teorii spiskowych dziejów, żeby móc znaleźć się przy Tobie chociaż
na chwilkę, chociaż na króciutką chwileczkę, wręcz życiodajną chwileczkę.
Jeden z kubków w moim
mieszkaniu cały czas czeka na Ciebie... czeka żebyś wziął go do ręki i napił
się z niego kawy, napił się razem ze mną. Skoro nawet kubek czeka na Twoją
obecność, to zgadnij, co dzieje się w moim sercu...
Pozdrawiam Cię, Kochany,
z całego tęskniącego serca i czekam na odbicie Twoich palców na moim lustrze.
Z Nadzieją,
Twoja - Ona.