sobota, 19 października 2013

do Ciebie XXVII



Kochany mój,

najmocniej Cię przepraszam, ale chyba pomyliłam Cię z pewnym Człowiekiem, którego ostatnio spotkałam na swojej drodze. Jest mi teraz tak bardzo wstyd przed Tobą, że aż nie potrafię sobie z tym wszystkim poradzić. Bardzo długo starałam się zagłuszyć ból pokonać rozpacz i zapanować jakoś nad wszechogarniającą mnie irytacją. Ale powiem Ci, że jednak mi się udało. Teraz już tak bardzo nie boli i da się z tym żyć. Do przodu idę, nie patrząc w tył!
Cała ta sytuacja pozwoliła mi jeszcze bardziej za Tobą zatęsknić i mocniej zapragnąć spotkania z Tobą. Wymyślałam miliony sposobów na wypełnienie czasu i myśli, a także ukojenie cierpiącego serca, ale tylko jedna myśl przyniosła spokój – myśl o Tobie, że Ty gdzieś tam jesteś i czekasz tak samo, jak ja. Pomału, z dnia na dzień, oswajam się z myślą, że być może popełniłam błąd. Teraz naprawdę jest już lepiej. Moje serce wypełnione jest tęsknotą za Tobą i do Ciebie, każda komórka mojego ciała krzyczy Twoje Imię i pragnie Twojej delikatności i czułości.
Proszę Cię, przyjdź…

Pozdrawiam Cię gorąco i czekam, posyłając Ci najczulsze uderzenia mojego serca.

Wierzę,
Twoja – Ona.

P. S. Mk 5, 36b!

środa, 31 lipca 2013

o Tobie XXVI



Nie wiedziała, co powinna zrobić. Bardzo się przestraszyła i rozpaczliwie zaczęła szukać pomocy, nie tylko wśród swoich przyjaciół, ale także dalej. Zapomniała zwrócić się do jedynej Osoby, która była w stanie jej pomóc... Usiadła w głębokim fotelu, opatuliła się ciepłym kocem i zaczęła płakać. Miała nadzieję, że wypłacze wszystkie łzy i później wszystko będzie już łatwiejsze. W pewnym momencie zabrakło jej chusteczek, zsunęła się w fotelu i zasnęła. Nie poczuła żadnej ulgi, żadnego wytchnienia, tylko jeszcze większy ból i bezradność... Była zła na siebie, na wszystko dookoła, że nie potrafi poradzić sobie z najmniejszymi trudnościami. Na myśl o własnej bezradności i bezsilności łzy same napływały jej do oczu. Wiedziała, że musi coś z tym zrobić, tylko nie wiedziała co...

sobota, 27 lipca 2013

do Ciebie XXVI



Kochany mój,

czasami żałuję, że doba ma tylko 24 godziny... Czasami, bo gdy jestem z Tobą, to 24 godziny to stanowczo za mało, a kiedy Ciebie nie ma obok, to 24 godziny to stanowczo za dużo. Zastanawiam się, jak znaleźć ten wspaniały i okrzyczany przez wszystkich stoicki „złoty środek”. Wydaje mi się, że czasami zbyt dużo chcę na już, na teraz, ale to jest chyba kwestia ostatnich wydarzeń i zawirowań dookoła mnie. Wiem, że czas jest niezmienny i zawsze płynie tak samo, chociaż czasami chciałabym mieć magiczny przycisk zmiany szybkości. Taki malutki przycisk, a rozwiązałby mnóstwo problemów - np. wiedziałabym kiedy odwrócić na druga stronę pancakesy :)

W tym momencie bardzo chciałabym, żeby chwyciła nas za serca niebieska muzyka i dodała pewności, co do przysłowiowego jutra. Dzięki Tobie jestem o nie zaskakująco spokojna i nie boję się, czym mnie zaskoczy - nieważne czym, byleby z Tobą ;)

Pozdrawiam Cię najgoręcej, jak tylko potrafię i proszę o Twój jeden, najpiękniejszy i najszczerszy uśmiech na świecie skierowany w moją stronę.

Ściskam,
Twoja - Ona.

P. S. Każdego dnia „dziękować będę, że Pan dał mi właśnie Ciebie, w radości i w potrzebie, na lepsze i na złe dni...”

środa, 24 lipca 2013

o Tobie XXV



Postawiła na biurku kubek z parującą herbatą, usiadła wygodnie na miękkim krześle i wzięła do ręki pióro. Po kilku głębszych oddechach i uspokojeniu myśli, przywołała wszystkie związane z Nim wspomnienia. Po chwili zaczęła pisać:

Dziękuję Cię za...
Twój uśmiech,
kolor oczu,
każdy czuły dotyk,
słowa szeptane z miłością,
spojrzenie, w którym widzę wszystko, co jest mi potrzebne do szczęścia,
Twoją stanowczość i troskę,
osłodzony uczuciem kubek herbaty,
każdą kanapkę doprawioną Miłością,
ton głosu, który dodaje odwagi,
serce, które rozgrzewa każde zwątpienie...

Odłożyła pióro, przeanalizowała dokładnie cały tekst i stwierdziła, że te słowa to i tak tylko kropelka w morzu odczuć. Nie potrafiła w konkretny i zrozumiały sposób oddać tego, co kryło się w jej sercu. Wiedziała, że jest jednym z najszczęśliwszych ludzi pod Słońcem, bo czuła się chciana i akceptowana. Jego ramiona były miejscem, w których znikała każda łza i każdy smutek, Jego czułe spojrzenie dodawało jej pewności siebie, a serce, które słyszała przykładając głowę do Jego klatki piersiowej sprawiało, że wszystko inne przestawało mieć jakiekolwiek znaczenie. Każde Jego słowo przepełnione było troską i czułością, na które jej serce odpowiadało przyspieszonym biciem. Od kiedy Go poznała, wiedziała, że każdy problem i smutek będzie dzielony na dwa, a każda radość będzie podwójna. Każdą chwilę, którą spędzała w Jego ramionach chciała zapamiętać z najmniejszymi szczegółami, począwszy od faktury Jego koszuli, na zapachu Jego ciała skończywszy. Czas z Nim płynął inaczej, a każdy problem przy Jego boku wydawał się mniejszy... i za to była najbardziej wdzięczna Stwórcy.

środa, 26 czerwca 2013

do Ciebie XXV



Kochany mój,

nie wiem, jak to się stało, że spotkało mnie największe Szczęście na świecie! :)

Tyle czekania, tyle łez i demotywującej frustracji, że mogłabym obdzielić tym cztery, dość duże, klasy licealne. Spotkało mnie tyle zawodów i rozczarowań, że moja nadzieja na cokolwiek straciła swoją zieloną barwę. Widok czterech pustych ścian po powrocie do domu, wcale nie napawał mnie optymizmem. A tutaj nagle co? Chyba stał się cud, bo w końcu mogę powiedzieć, że „ładnie dziś wyglądasz i tak cudnie się do mnie uśmiechasz”.
Bardzo Cię proszę, niech Twoje oczy dalej uśmiechają się tak, jak teraz. Osłaniaj mnie swoim ramieniem, dodając odwagi. Tak... to dzięki Tobie przestaję bać się o jutro, bo wiem, że Ty będziesz jego najwspanialszym i tak długo wyczekiwanym Gościem.

Pozdrawiam Cię, dziękując Ci za Twoją stanowczość i ton głosu, który pomalutku roztapia to, co przez tak długi czas zdążyło już stwardnieć.

Z Nadzieją,
Twoja - Ona.