Kochany
mój,
nie wiem, jak to się
stało, że spotkało mnie największe Szczęście na świecie! :)
Tyle czekania, tyle łez
i demotywującej frustracji, że mogłabym obdzielić tym cztery, dość duże, klasy
licealne. Spotkało mnie tyle zawodów i rozczarowań, że moja nadzieja na
cokolwiek straciła swoją zieloną barwę. Widok czterech pustych ścian po
powrocie do domu, wcale nie napawał mnie optymizmem. A tutaj nagle co? Chyba
stał się cud, bo w końcu mogę powiedzieć, że „ładnie dziś wyglądasz i tak
cudnie się do mnie uśmiechasz”.
Bardzo Cię proszę, niech
Twoje oczy dalej uśmiechają się tak, jak teraz. Osłaniaj mnie swoim ramieniem,
dodając odwagi. Tak... to dzięki Tobie przestaję bać się o jutro, bo wiem, że
Ty będziesz jego najwspanialszym i tak długo wyczekiwanym Gościem.
Pozdrawiam Cię,
dziękując Ci za Twoją stanowczość i ton głosu, który pomalutku roztapia to, co
przez tak długi czas zdążyło już stwardnieć.
Z Nadzieją,
Twoja - Ona.