Miała wrażenie, że jest
w jakimś zamkniętym pomieszczeniu. Ściany miały dziwną, kaleczącą fakturę,
bardzo ciemny kolor i nie miały okien. Było jej zimno, przeraźliwie zimno i nie
wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Wszechogarniające poczucie lęku było nie do
zniesienia. Bała się dosłownie o wszystko: o swoją przyszłość, o swoją rodzinę, o
siebie, a nawet o swoje marzenia. Bała się również o Niego. Nie wiedziała gdzie
teraz jest, co się z Nim dzieje i czy w ogóle do niej przyjdzie. Najbardziej brakowało
jej teraz życiodajnych promieni Słońca i czułości tego najważniejszego na świecie
Mężczyzny. Nie wiedziała dlaczego, ale była pewna, że obecny stan jest tylko
przejściowy, że po burzy zawsze
przychodzi Słońce. Rozpaczliwie chciała wydostać się z pułapki swojej
psychiki, chciała wyburzyć te ciężkie, brudne i masywne ściany, chciała
postawić inne, bardziej bezpieczne, równe i ciepłe. Chciała wstawić okna, przez
które wpadałoby jak najwięcej światła. Chciała rozświetlić przestrzeń, zapełnić
pustkę, którą obecnie odczuwała. W głębi serca czuła, że wszystko się
zmieni, że przyjdzie ten najwspanialszy Architekt z konkretnym projektem i
zacznie przebudowę jej życia, i serca. Była przekonana, że kieszenie będzie miał
wypełnione poczuciem bezpieczeństwa, teczkę zapełnioną po brzegi zaufaniem, a
serce pełne wylewającej się Miłości. Jego zgrabne i silne dłonie zmienią
wszystko... stworzą coś z niczego, na bardzo trwałym i stabilnym fundamencie, a
Jego spojrzenie będzie dodawać nadziei.
Była przekonana, że kiedyś tak się stanie
i czekała, egzystując w zakamarkach swojego serca, oszczędzając resztki wiary w
lepsze jutro.
spooky...
OdpowiedzUsuńSzczerze współczuję tego stanu ducha... przemożne pragnienie zmiany sytuacji utaplane w bezradności... niezbędna jest tutaj pomoc osoby z zewnątrz, kogoś kto zburzy te grube, zdeformowane i ograniczające ściany, kogoś, kto wyciągnie z tego mrocznego bagna osobę tak okropnie na duchu bolejącą. Aby tylko nie pozwoliła uciec owym okruszkom wiary, które jej jeszcze pozostały. Życie zaskakuje, często w najmniej oczekiwanym momencie. Cierpliwości... (moje sumienie pisząc to, nazywa mnie hipokrytką... :p jak osoba cierpiąca na deficyt cierpliwości, może komuś radzić, aby ją w sobie pielęgnowała... :P)
ps. miła odmiana, warto było poczekać na tak dobry txt :)
przerwa była spowodowana sesyjnym zamieszaniem :)
Usuńdziękuję!